top of page

Jak pies z królikiem.

PSIEmano!

Czy dogoniła Was już wiosna? Promyczki słoneczka, pachnący kwiatkami wiaterek, śpiewy zakochanych ptaszków? :) A może jesteście właśnie w przedświątecznym szale sprzątania i macie ochotę na chwilę wytchnienia? Jakby nie było - dzisiaj dla Was specjalne wydanie naszego hauvardzkiego bloga! Specjalne podwójnie, gdyż jest to debiut pisarski (!) naszej trenerki Kasi, a w dodatku tematyka porusza relacje nie tylko psio-ludzkie, ale "psio-innogatunkowe" :)

Czy macie lub planujecie mieć w domu dwa zwierzaki i niekoniecznie dwa psy? Jakie są wzloty i upadki wspólnego życia pod jednym dachem opowie Wam Kasia, zatem oddaję jej pisemny głos. Ale zanim! Wesołych, spokojnych i pełnych samych radosnych wieści wiosennych Świąt :)

~ wtrąciła swoje dwa grosze: Marta ;)

„Króliki są bojaźliwe z natury, czasem nawet uciekają na zapas.”

To zdanie chodzi mi po głowie od kiedy mam Manfreda (dla przyjaciół Mańka), królika lewka miniaturkę.

Początkowy cytat przekazuje dużo na temat charakteru i życia królików. Oczywiście nie każdy uszaty będzie taki sam, ale mam nadzieję, że nie trzeba tego dopisywać.

Króliki to historia zupełnie inna niż psy. Całkowicie odmienny gatunek, charakterystyka, styl życia, praktycznie wszystko. Małe zwierzątko, które przez szybkę w sklepie wydaje się być idealnym przyjacielem do przytulania -nierzadko okazuje się być zwariowanym, podgryzającym kable i bobkującym gdzie popadnie „spokojnym zwierzaczkiem”.

Krótko przytoczę cechy królika, żebyście zobaczyli różnicę pomiędzy psem a królikiem oraz poznali bliżej prawdziwe oblicze słodkich stworzonek z długimi uszami.

Widzimy królika w sklepie - piękna, mała kulka, która śpi w kącie klatki/akwarium. Nic tylko brać do domu, kochać i głaskać. Pierwszy bolesny fakt – trzymanie królików na stałe w klatce to dla nich cierpienie, ponieważ to zbyt mała przestrzeń. Takie warunki nie spełniają nawet podstawowych zapotrzebowań tych zwierząt. Zachęceni ponadprzeciętną słodkością bierzemy do domu małego puszystego króliczka, który już po kilku dniach okazuje się być małą bestią, która robi wszystko, o czym zostało już wcześniej wspomniane. Dlaczego? Bo takie są króliki :) i musimy nie tylko poświęcić czas na oswojenie, wychowanie oraz naukę, ale również dostosować środowisko domowe pod ich tryb życia. Faktem, z którego wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy jest to, że króliki, jako zwierzęta stadne, potrzebują do towarzystwa drugiego osobnika. W moim przypadku nie udało się przekonać rodziców do zakupu towarzysza dla Mańka. Później, gdy już mogłam o tym myśleć, pojawiło się zbyt duże ryzyko związane z konieczną kastracją Mańka, gdyby nagle w jego otoczeniu pojawił się drugi osobnik gatunku. Kastracja w przypadku królików to bardzo ważny temat. Zabieg ten pozwala na zmniejszenie ryzyka zachorowań (zarówno wśród samic jak i samców) na choroby dróg rodnych. Obniża zachowania terytorialne, ale przede wszystkim (i co najbardziej oczywiste) uniemożliwia rozmnażanie, które nie jest wcale takie proste jak powszechnie się uważa.

Podstawą żywienia królika jest siano i woda, a uzupełnieniem granulat (czysty, nie mieszanki!), wybrane zioła, owoce i warzywa. Temat żywienia królika jest bardzo szeroki, więc zainteresowanych odsyłam do grupy na Facebooku „Króliki <3”, gdzie dziewczyny robią świetną robotę i wszystko opisują w prosty i łatwy do zapamiętania sposób.

Króle nie powinny żyć permanentnie zamknięte w klatce. Należy zapewnić im możliwość wolnego kicania przez co najmniej kilka godzin dziennie, a sama klatka nie powinna być mniejsza niż trzy kice królika. Musiałam przemycić kilka bardzo istotnych króliczych faktów, ponieważ sama długo nie byłam świadoma, jak prawidłowo karmić i trzymać królika w ludzkim środowisku - tak odmiennym od ich naturalnego! Samych książek odnośnie tych maluchów w Polsce nadal jest mało. Na szczęście są fora i grupy dyskusyjne, które są skarbnicą wiedzy. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z nimi, jeżeli chcesz, aby temat króliczy przestał być Ci obcy.

Króliki uciekają, czasem nawet na zapas, nie bez powodu. Nie jest łatwo być ofiarą dla drapieżników.

Zwierzęta te mają swoją, zupełnie nietypową mogło by się wydawać, komunikację, w której przykładowo tupanie tylnymi łapami może być oznaką zarówno bólu, niezadowolenia (gdy wkładamy go do klatki), ale również gotowości do ataku (gdy omyk, czyli króliczy ogon, podniesiony jest do góry). Wierzcie mi lub nie, taki atak wcale nie jest przyjemny. Zęby królika mogą zrobić niezłą dziurę w ręce. Innym panującym mitem jest ten o najwyższym króliczym zaufaniu objawiającym się spokojnym leżeniem na plecach i pozwoleniem na głaskanie brzuszka. Nic bardziej mylnego! Króliki to nie psy. U królika, którego przewrócimy na plecy wywołujemy zastygnięcie (tzw. freezing), który jest rodzajem paraliżu. Może się to skończyć tragicznie, nawet zawałem. Jest to pozycja bardzo stresująca dla królików. Jak widać na powyższych przykładach króliki mają zupełnie inną komunikację niż psy, zupełnie!

Od siebie dodam, że gdyby komuś przyszła chęć posiadania królika, zamiast sklepu zoologicznego warto wybrać fundacje królicze lub domy tymczasowe np. Fundacja Królewska, Puchate Opowieści. Tam dowiecie się wszystkiego! Oczywiście w razie pytań, ja również służę pomocą :)

Przejdźmy teraz do próby scharakteryzowania mojego psa. Jest to „rasowy mieszaniec” z dominującymi cechami Goldena i charta (oraz wielu innych ras). Aslan ma w sobie typowe zapędy aportera, co oznacza w skrócie tyle, że lubi trzymać, nosić i przynosić w pysku wszystko, co nie jest trwale przymocowane do podłoża. Jako osobnik wysoko reaktywny emocjonalnie często jest zbyt wylewny we wszystkim co robi jak: bieganie (bardziej orbitowanie wokół niesprecyzowanego wyimaginowanego punktu), skakanie (po wszystkim i wszystkich a najchętniej po stertach ściętego drewna), zabawa (zaangażowaniem prześciga niejednego drapieżnika rozszarpującego swoją ofiarę). Wszytko jest u niego co najmniej trzy razy intensywniejsze niż u „normalnych” psów.

W sieci można znaleźć wiele artykułów na temat relacji pomiędzy psami, psami a kotami, ale niewiele znajdziemy o relacji na linii pies-królik. Tym bardziej na temat psów w typie aportera i królika.

Pamiętam, jak wiele osób wspominało o tym, że charakteru aportera nie da się oszukać, że będę musiała zapewnić im oddzielne pokoje, a sam królik będzie w ciągłym niebezpieczeństwie i w stresie. Nie ukrywam, że zajęło mi sporo czasu, żeby uwierzyć w to, że da się oduczyć pewnych instynktownych zachowań oraz przygotować grunt pod wspólną relację, żeby oba zwierzaki nauczyły się szanować przestrzeń drugiego, absolutnie odmiennego charakteru.

Tekst ten jest zupełnie subiektywny, wzięty z własnego doświadczenia. Nie ma jednej złotej reguły, jak nauczyć odpowiednich relacji pomiędzy psem a królikiem, ale są pewne rzeczy, których, jeżeli jesteśmy świadomi i będziemy się do nich stosować, na pewno pomogą i ułatwią cały proces.

Pierwszy w moim domu był Maniek. Jako około 6 letni dorosły królik miał swoje prawa, terytorium i przyzwyczajenia. Miał swoją klatkę, ale wykorzystywaną tylko, gdy byliśmy poza domem lub w nocy (choć też nie zawsze). Poza tym mógł biegać po całym mieszkaniu. Specjalnie dla niego dwa pokoje zostały wyłożone wykładziną dywanową zamiast panelami. Relacje między nami od samego początku były najważniejszym elementem wspólnego życia.

Aslan już od szczeniaka był wyjątkowo "upierdliwym" stworzeniem. Krótko mówiąc był szczeniakiem odratowanym z niechcianego domu. Zbyt szybko zabranym od (podobno) agresywnej matki, która odtrąciła miot. Ktoś chciał się go pozbyć i tak znalazł się u mnie. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ było to niezwykle istotne w procesie budowania relacji pomiędzy moimi już dwoma zwierzakami – wysoka reaktywność emocjonalna: ciągłe szczekanie zamiast oddychania, podgryzanie wszystkich, całkowite nierozumienie psiego, człowieczego, a co dopiero króliczego języka. Do tego wszystkiego jeszcze zapędy aportera stworzonego do łapania i przynoszenia zwierzyny. Jednym słowem rewelacja.

Początki były bardzo trudne. Po pierwsze oddzielne pokoje. Maniek wylądował w sypialni, gdzie miał spokój i dotychczasową swobodę, ale cały dzień siedział sam. Socjalizacja i nauka relacji, odbywała się baaaaardzo ostrożnie, baaaardzo powoli i zdecydowanie nie ponad siły obu zwierzaków. Aslan dopuszczany był kilka razy w ciągu dnia do pokoju, w którym przebywał królik. Początkowo było to wąchanie się przez kratki, oswajanie Mańka z ruchliwością Aslana i odwrotnie, poznanie zapachów, ale przede wszystkim czucie się bezpiecznie przy drugim, dziwnym, stworzonku.

Następnie, gdy widziałam, że oba (tak, OBA!) zwierzaki były gotowe, zmniejszałam dzielący ich dystans. Oznaczało to całkowite przemeblowanie pokoju i podział wspólnej przestrzeni na dwie części. W połowie pokoju stała kanapa, przez którą przeskakiwaliśmy, aby dostać się na balkon oraz do królestwa tego mniejszego. Dzięki temu Maniek mógł biegać po całym pokoju, a w razie niebezpieczeństwa uciec pod nią na własną połowę. To Aslan był tutaj blokowany i zatrzymywany w imię zasady, że Król(ik) ma większe prawa :) Każda sytuacja, w której byli razem, była kontrolowana. Pamiętajcie – bezpieczeństwo ponad wszystko! Jednocześnie ćwiczyłam z Aslanem spokojne wytrzymywanie w przytrzymaniu, nagradzałam za grzeczne, spokojne podejścia i rezygnację, gdy go wołałam. Wspomnę, że i królik i pies mieli swoje pokoje (klatki), w których zawsze mogli się schronić i odpocząć od drugiego.

Wreszcie nadszedł dzień, w którym bycie obok siebie nie powodowało wewnętrznej eksplozji w każdym z nich! Nadszedł czas, gdy jedna rzecz połączyła ich zupełnie... ŻURAWINA! Tak, żurawina. Myślę, że przysłowie „przez żołądek do serca” dotyczy również zwierzaków :)

Maniek, jako nagrodę za przywołanie lub grzeczne oczekiwanie podczas obcinania pazurków dostawał suszoną żurawinę lub banana (królicze rarytasy). Pewnego pięknego dnia, kiedy to przywoływałam Mańka, podszedł również zaciekawiony Aslan - z ogromną chęcią odgonienia królika ode mnie (no bo jak to mame! Ja jestem naj!). Okazało się, że Maniek już nie ucieka w panice - bardziej interesuje go zdobycie ukochanej żurawiny. Wykorzystując sytuację zaczęłam po dwóch stronach skarmiać jednego i drugiego zgodnie z zasadą Aslana: jest spokój - dostaniesz również smaczka. Każdy dzień przybliżał ich do wspólnego bytowania w zgodzie. Śmiało w tym momencie mogę stwierdzić, że dzień z żurawiną był przełomowym w ich wspólnym życiu pod jednym dachem. Po jakimś czasie kanapa stanęła jak normalna kanapa w każdym domu, czyli pod ścianą, a wspólna relacja rozwijała się każdego dnia bardziej. Tym oto sposobem mamy dwójkę zupełnie różnych zwierzaków w jednym pokoju, które potrafią ze sobą żyć, leżeć obok siebie, często zaczepiać jedno drugiego, podkradać sobie owoce i przede wszystkim – odpoczywać przy sobie.

Oczywiście były sytuacje (i nadal są) kiedy Aslan pogoni Mańka, ale ważne jest nie tyle oduczyć całkowicie gonitw, co zapewnić w tym bezpieczeństwo (gonitwy jakiekolwiek ze strony Aslana przeważnie są przerywane, ponieważ ważne jest dla mnie zachowanie spokoju ducha królika).

Wspominałam, że pies dostał już kilka razy po nosie od królika? Nie? Och, co za niedopatrzenie! Tak, zdarza się, że to królik pogoni psa lub burknie na niego, co powoduje totalne zgłupienie ze strony psa i wzrok błagający o pomoc w zrozumieniu.

Kończąc powoli historię życia dwóch rudych włochaczy powiem tylko, że droga ich wspólnego życia była długa, pełna niepewności i wyzwań. Była to codzienna praca, próby dopasowania mieszkania pod ich bezpieczeństwo, nauczenie nie wchodzenia w swoje przestrzenie, ale także nauka oddania im czasem pałeczki i ułożenia hierarchii po swojemu. Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym się poddać w przedbiegach. Za to, co oglądam dziś, kiedy razem jedzą mi z ręki, leżą obok siebie i w pełni zrelaksowani zasypiają wiem, że warto było poświęcić ten czas. Kiedy widzę jak Maniek szuka schronienia pod Aslanem - całe 2 lata walki o tę relację są niczym w porównaniu z radością, którą czuję, gdy na nich patrzę. Zbudowali coś, o czym nie śmiałam nawet marzyć.

Pamiętajcie jednak, że nie każda próba łączenia zwierzaków musi się udać. Często nie da się stworzyć zgranego duetu, na co byłam przygotowana mając od początku plan awaryjny (dwa pokoje, dla każdego po jednym).

W naszym przypadku nie było to proste, musiałam się bardzo dużo nauczyć, aby dobrze im pomóc i nie zepsuć wszystkiego. Najważniejsze jest zrozumienie, że jesteśmy odpowiedzialni za istoty które wychowujemy i to, że nasze działania mogą wywołać tragiczne lub wspaniałe konsekwencje. A podstawą jest dobre zrozumienie charakterystyki, potrzeb i podstaw komunikacji obu gatunków, które chcemy ze sobą zapoznać. Oby wam też się udało, kiedy zajdzie taka potrzeba! :)

Do psieczytania!

~ Kasia

1579 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page